sobota, 23 lutego 2019

Koncert Miłości Bliźniego

           Z tym właśnie, z miłością bliźniego, kojarzy mi się to, co wydarzyło się 12 stycznia w naszym kościele i wcześniej, przez cały czas prób przygotowujących nas do "Koncertu Kolęd dla naszego Przyjaciela". Dziś mamy już film, więc wracam myślą do tego wydarzenia.



To zdaje się Andrzej pierwszy wpadł na ten pomysł, żebyśmy śpiewając pomodlili się o zdrowie naszego kochanego Stasia, któremu przyszło zmagać się ze straszną chorobą. To nie miał być koncert charytatywny, nie o to tu chodziło. Chodziło o wspólną modlitwę i wsparcie. I pokazanie, że nie jest sam, że wszyscy się o niego martwimy. I chcemy pomóc dźwigać wszystkie ciężary związane z Jego "wyprawą na K2", jak to określił Piotrek, kiedy deklarowaliśmy naszą codzienną modlitwę w intencji Stasia.

   Trochę się obawialiśmy, że będziemy śpiewać w pustym kościele, bo zimno, bo sobota wieczór, bo karnawał, bo w końcu taki koncert może komuś wydać się po prostu nudny, ale przyszło naprawdę sporo osób, które dowiedziały się o naszym występie - modlitwie. Chyba na żadnym podobnym wydarzeniu, nie było ich u nas tak wiele. 
To był prawdziwy szturm do Nieba!
Przystępując do prób, nie wyobrażaliśmy sobie, że zrobimy coś tak pięknego i ważnego, także dla nas. Przez ponad godzinę w ten mroźny styczniowy wieczór, kiedy poubierani w kilka wartw odzieży, żeby nie zmarznąć, staliśmy na schodach ołtarza,  poczuliśmy taką ...prawdziwą solidarność i radość z tego, co robimy. I ogromne wzruszenie.
W koncercie wzięli udział nie tylko prawie wszyscy członkowie naszej Grupy, ale i nasze rodziny, schola dziecięca, przyjaciele i znajomi. Wszyscy poza towarzyszącymi nam muzykami  - amatorzy, co chwilami wprawne ucho było w stanie wychwycić, choć staraliśmy się ze wszystkich sił, żeby było czysto, co przy śpiewaniu z podziałem na głosy wcale łatwe nie jest. A i sam repertuar nie był łatwy, za to wybrane kolędy - przepiękne, niektóre wcale nam wcześniej nie znane. Teraz zostaną w naszych sercach na zawsze.

Za przygotowanie nas od strony muzycznej i za wielką cierpliwość musimy serdecznie podziękować p. Iwonie Czaplińskiej i p. Piotrowi Piwowońskiemu ze Szkoły Śpiewu "Belcanto". Pani Iwona zaśpiewała zresztą pięknie dwa solowe utwory, co można usłyszeć na filmie p. Karola Mroziewskiego.
Oczywiście to Marcin Kobierski nadał całości odpowiednią oprawę artystyczną, użyczył swojego głosu, choć sam w tym dniu nie mógł być z nami i sprawił, że efekt był naprawdę spektakularny.

A na koniec odezwał się ...nasz Przyjaciel. Słabym głosem ze szpitalnego łóżka podziękował nam i zacytował radosne słowa swojej lekarki: "Nad panem unosi się jakaś dziwna aura!".
A my, wzruszeni,  naprawdę czuliśmy, że w tamtej chwili:


"Na tęczowej fali 
anieli śpiewali 
chwałę Bogu, 
a pokój nam."













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz